odpowiadać księdzu, pochłonięty chęcią dotknięcia policzków oblubienicy - nie w celu pieszczoty, ale żeby się przekonać, że są takie właśnie niezwykle ciemne, a zarazem i że są prawdziwe - tak samo w ciągu wspólnego życia miał stale pragnienie sprawdzenia, czy dobrze słyszał, dobrze widział, co mówiła i czyniła Róża. Czy ona - taka właśnie - istnieje. Przez kilanaście lat zadziwienie Różą było źródłem potwornie bolesnego szczęścia. W dalszych czasach, tracąc barwę zachwytu, stało się koszmarem. Niespodziewaność, niebywałość Róży uczyniła Adamowi świat puszczą, pełną zasadzek i upiorów. <br>Otóż wtenczas, kiedy tam wtedy zajrzał do ich pierwszej sypialni, spostrzegł Różę w biednej, kusej sukienczynie, zapatrzoną w kontury