Moja rzeczywistość jest tu, w szeregu, <page nr=56> w marszu, w padaniu i wstawaniu, w tępym bólu mięśni, w ciele wytrenowanym do niewygód. Zasłyszany dźwięk radia, migawki z telewizji, tabliczka urzędowa na murze - wydają mi się czymś zupełnie nierealnym.<br>Pielgrzymi dzielą się na tych, co wolą w deszcz, i na tych, co wolą w upał. Ponieważ należę do tych drugich, więc na etapie do Soborzyc cierpię - leje potwornie. W okolicach Sekurska wchodzimy w regularne bagna, spotęgowane powodzią. Szyk łamie się, ludzie idą w rozsypkę, szukają przejść w zdradliwych kępach trawy. Pod brzozą, jak przy wypadku drogowym, białe fartuchy nad nieruchomym ciałem - dziewczyna straciła