zaangażował, unikał najmniejszego ryzyka, jak diabeł święconej wody. Lecz zawsze starał się robić wrażenie wielkiego kozaka.<br>Potem parokrotnie Angus był potraktowany z góry, jak głupi dzieciak. Właściwie słusznie, ale znowu nie zdołał nawet przedstawić, o co mu właściwie chodzi.<br>Najgorsze w tym było, że zaczął tracić zaufanie do samego siebie, wpadać w kompleksy. Zaczęło mu się wydawać, że to on jest winien i skazany na niepowodzenie, bo nie potrafi właściwie przedstawić sprawy, wszystko, co próbuje powiedzieć, jest bez sensu, głupie, wprost beznadziejne. Stał się mniej efektywny, nawet nawiązanie nowej znajomości zaczęło stawać się progiem nie do przeskoczenia. Dni mijały, zakładany czas