ostatnią wiedźmę żyjącą w miasteczku (a że to wiedźma była, łatwo można było poznać spozierając w jej źrenice: nie dojrzałeś w nich swojej postaci pomniejszonej, jeno pajaca pociąganego za sznurki, dzwonnicę kościelną stojącą do góry nogami, czarcie rogi wyrzynające się z wiosennego nieba), ale i jej zaklęcia, pacierze mówione na wspak nie zdały się na nic.<br> Baran jak żył, tak żył, pobekując coraz głośniej, próbując wziąć na rogi otaczający go tłum.<br> Jakaś babina ze wsi, zakutana w szalówkę, przyglądając się zarzynaniu czarnego barana biadoliła, załamywała ręce, podnosiła je do nieba, aż wreszcie przemagając wstyd i onieśmielenie rzekła piskliwie: - Adyć ludziska, może