kocioł, ja się pozostałem w tyle. Gdy dojechałem do buli oddzielającej kocioł od Hali Goryczkowej, już nikogo nie widziałem...Dopiero teraz przypomniałem sobie dysputę na temat, jak lepiej zatrzymywać się przed przeszkodą. Ile padnięć zrobiłem z przysiadu lub stojąco, to trudno mi było zliczyć, nim dojechałem do szałasów, dość, że wspomnę, gdy wszedłem do szałasu i zobaczono moją postać, wszyscy ryknęli ze śmiechu, gdyż byłem tak utytłany, że trudno było rozeznać, czy to człowiek, czy to kupa śniegu ...{ Stanisław Zdyb, Moja pierwsza wyprawa narciarska w Tatry, W 30-lecie SN PTT}.<br>O Zdybie pisali niesłychanie ciepło w książce W stronę Pysznej