Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
którym dziś mało kto prócz mnie pamięta.
I te oczka małe, przekrwione, teraz takie sobie, zwyczajne, a wówczas wysadzone na wierzch, umarłe z bólu i grozy.
I ten swąd świeży, którego nigdy nie zapomnę.
Ach, i radość patriotów, wszystkich gapiów, którzy wylegli na ulicę.
I moje - jakże nazwać ten cudowny wstrząs! - moje szczęście po trzydziestu latach, że ten zwęglony na wieżyczce czołgu, z którego nie zdołał się wydostać, siedzi oto przy mnie, oddycha, opowiada, a z grozy mojego dzieciństwa, z tej męczarni, pozostały tylko blizny na jego obnażonym torsie.
I jest wreszcie tak, jak być powinno.
Jak przeczuwałem.
Jak podejrzewałem.
Jak
którym dziś mało kto prócz mnie pamięta.<br>&lt;page nr=217&gt; I te oczka małe, przekrwione, teraz takie sobie, zwyczajne, a wówczas wysadzone na wierzch, umarłe z bólu i grozy.<br>I ten swąd świeży, którego nigdy nie zapomnę.<br>Ach, i radość patriotów, wszystkich gapiów, którzy wylegli na ulicę.<br>I moje - jakże nazwać ten cudowny wstrząs! - moje szczęście po trzydziestu latach, że ten zwęglony na wieżyczce czołgu, z którego nie zdołał się wydostać, siedzi oto przy mnie, oddycha, opowiada, a z grozy mojego dzieciństwa, z tej męczarni, pozostały tylko blizny na jego obnażonym torsie.<br>I jest wreszcie tak, jak być powinno.<br>Jak przeczuwałem.<br>Jak podejrzewałem.<br>Jak
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego