Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
dzieci: Antkiem i Zosią. Pozwalałem się całować i oglądać ze wszystkich stron. Krysia była już raz w Warszawie, więć znano ją i tylko podziwiano, że tak wyrosła. Antek i Zosia przygłądali się nam jak parze dzikusów.

Matka przed wyjazdem wielokrotnie uczyła mnie, jak mam się zachowywać, aby nie przynieść jej wstydu. Stałem tedy, odpowiadając na pytania "tak" i "nie".

Dwiema dorożkami ruszyliśmy do miasta. Siedziałem na małej ławeczce obok Zosi mając przed sobą matkę i ciotkę Anielę. Rzeczywistość przeszła wszelkie moje wyobrażenia o Warszawie. Po raz pierwszy w życiu widziałem tak wielkie miasto. Panorama miasta widoczna z mostu Kierbedzia wydała mi
dzieci: Antkiem i Zosią. Pozwalałem się całować i oglądać ze wszystkich stron. Krysia była już raz w Warszawie, więć znano ją i tylko podziwiano, że tak wyrosła. Antek i Zosia przygłądali się nam jak parze dzikusów.<br><br>Matka przed wyjazdem wielokrotnie uczyła mnie, jak mam się zachowywać, aby nie przynieść jej wstydu. Stałem tedy, odpowiadając na pytania "tak" i "nie".<br><br>Dwiema dorożkami ruszyliśmy do miasta. Siedziałem na małej ławeczce obok Zosi mając przed sobą matkę i ciotkę Anielę. Rzeczywistość przeszła wszelkie moje wyobrażenia o Warszawie. Po raz pierwszy w życiu widziałem tak wielkie miasto. Panorama miasta widoczna z mostu Kierbedzia wydała mi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego