cudotwórczyniom, które ze mnie to na jaw wydobyły.<br> Dlatego nie ucieknę stąd, tak jak nie ucieknę od siebie.<br> Nie muszę i nie potrzebuję.<br> Bo właśnie w tej strasznej chwili, gdy wyznałem prawdę o sobie, stałem się <br>wolny!<br> Wolnością, dla której nie ma już żadnych krat!<br> Rumieniec na twarzy śpiącej Rózi wykwitł jak szkarłatne godło, powitanie i <br>zachęta dla wszystkich sponiewieranych synów Odysa, dla<br>mnie samego.<br> I oto ja, pacjent krnąbrny, uparty i trudny, przeistoczyłem się w<br>pacjenta zdyscyplinowanego, który nie buntuje się, nie wzdraga, lecz<br>stara się swoim sprzymierzeńcom wychodzić naprzeciw.<br> Delikatnie głaszczę Rózię po włosach, ciepłym policzku, wreszcie<br>tarmoszę za