artyście dziwactwa, oryginalności, herezje, których nawet nie podejrzewał. Nie dzięki światłu, które rzuciły, raczej dzięki ciemności, której nie zdołały rozjaśnić. Właśnie ciemności zaś zajmują najbardziej niepodległego ducha: zagadkowe obszary, które sprawiają, że nie chce i nie może zostać zwolennikiem Kierkegaarda, Marksa czy strukturalistów.<br>Posłuchajmy tylko samemu podkreślając: <q>"...czyż nie muszę wyodrębnić się z obecnej europejskiej myśli, czyż mymi wrogami nie są kierunki, doktryny, do których jestem podobny; i trzeba mi zaatakować je, aby zmusić siebie do odrębności - i was zmusić do jej potwierdzenia"</> (Dz I 58).<br>Postawa Gombrowicza wzbrania więc składania przeświadczeń w system:<br>spoistość byłaby znakiem przeklętej "scjentyficzności", porażającej piękno, lekkie