jakby absurdalne źródła lęku były tylko procentami od kredytu - jego samego nie jest się w stanie spłacić, a walka polega na eliminowaniu drobiazgów, których ciągle przybywa. <br>Czasem nie wytrzymywałem i wracałem biegiem pod górę do sanatorium. Mijałem maleńkie domy, osiedla, jakieś rozpadliny w ziemi, poligon do paintballa, próbowałem tamtego siebie wyprzedzić, może na tak znaczną odległość, żeby zgubić pościg, gdzieś się ukryć. <br>Zawsze uciekałem. Kiedy już nie pomagały ucieczki mentalne, uciekałem bezpośrednio, fizycznie, coraz przemyślniej, zrywałem się nagle, w przeświadczeniu, że uda mi się zaskoczyć siebie, tego dawnego, wewnętrznego człowieka, pochylonego nad taflą jeziora, wygrzewającego się na plaży, zapatrzonego w horyzont