matki. Była dziwnie spłoszona i milcząca, patrzyła na nas nie mówiąc nic. Dopiero wieczorem, kiedy leżałam obok niej w łóżku, zwierzyła mi się ze swych obaw.<br>Mój chłopiec bardzo lojalnie powiedział jej, że lekarze jeszcze ciągle obawiają się o stan jego zdrowia, że właściwie nie powinien się żenić. Roześmiałam się wyzywająco. Wzięłam jej rękę i położyłam na swoim sercu. Biło nierówno, mocno, jak zwykle.<br>- Jestem bardziej chora od niego i on nie lęka się ożenić ze mną. Chcę wyjść za niego, jeśli się nie zgodzisz, to i tak będę z nim żyła. - Mój głos miał twarde, obce brzmienie.<br>- Zrobisz, co zechcesz