pięć groszy sztuka, takie, jakie matki kupowały <br>wszystkim dziewczynkom z podwórza, a jakie dla mnie pozostawały <br>w sferze nieosiągalnych marzeń. Ponadto zaś - reklamy! <br>W sklepie pani Rudzkiej wszystkie ściany wytapetowane były <br>po prostu reklamami, które strasznie mi się podobały. <br><br><br>Były tam na przykład trzy miłe, wesołe i puszyste <br>kotki, liżące z zapałem czekoladę Sucharda, i wesoły, <br>śmiejący się bobas, wykarmiony wyłącznie na <br>mączce Nestle'a*, i uśmiechnięty Chińczyk z herbaty <br>Popowa... Ale przede wszystkim - dwoje holenderskich dzieci <br>z reklamy mydła Sunlight! Dzieci te nazwałam nawet. Dziewczynka <br>nazywała się Ket, a chłopczyk Kit. I nie mogłam <br>się do nich nie uśmiechnąć, chociażbym była <br>najsmutniejsza