abnegatem, z człowiekiem z dna, dałem się pobić, splugawić", "splugawić?", "tak, splugawić, jak upadłem po ciosie, to nie straciłem przytomności, Robert wziął mnie za ramiona, ciągnął mnie, a ja zamiast wyrwać się i dać mu w mordę, tak jak na to zasługiwał, pozwoliłem się ciągnąć, a nawet - tu głos inżynierowi zadrżał - miałem z tego przyjemność, z własnej słabości, z porażki, z zeszmacenia, obezwładniającą przyjemność, kadzidlaną!", "rozumiem" - szepnąłem, "męskości mnie pozbawił, a na dodatek potwornością się zaraziłem". Łuska więc nie zniknęła z barków inżyniera, a kiedy zerkałem w dół, stwierdziłem, że inżynier mówił prawdę - zamiast męskiego instrumentu ujrzałem liść klonowy płasko przylepiony