Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
i ta pamięć ołowiana, z ojców na synów.
Spojrzy na zegarek, potem w okno.
- Byle tylko się nie rozpadało.
- Śmieje się, już pogodny.
- Tu czasem ci młodzi tak mocno wiosnę obudzą... że niebo nas hojnie, aż do przesady, ulewami uszczęśliwia, że łąki zielone, a rzeka mi do ogrodu między ule zagląda! - Wskaże książki. - Docencie drogi, pan tu u siebie.
Wyszli obaj. Kiedy Hans był w połowie schodów, usłyszał Gertę.
- Telefonowali ze szpitala wojewódzkiego. Zasłabł jeden z niemieckiej wycieczki. Naczelny doktor prosi... zaraz tu auto przyśle.
Wszedł Hans do pokoju ciężkim krokiem. Nie zauważył pieca. Uchylił okno. Świeże powietrze oderwało się od
i ta pamięć ołowiana, z ojców na synów. <br>Spojrzy na zegarek, potem w okno. <br>- Byle tylko się nie rozpadało. <br>- Śmieje się, już pogodny. <br>- Tu czasem ci młodzi tak mocno wiosnę obudzą... że niebo nas hojnie, aż do przesady, ulewami uszczęśliwia, że łąki zielone, a rzeka mi do ogrodu między ule zagląda! - Wskaże książki. - Docencie drogi, pan tu u siebie. <br>Wyszli obaj. Kiedy Hans był w połowie schodów, usłyszał Gertę. <br>- Telefonowali ze szpitala wojewódzkiego. Zasłabł jeden z niemieckiej wycieczki. Naczelny doktor prosi... zaraz tu auto przyśle. <br>Wszedł Hans do pokoju ciężkim krokiem. Nie zauważył pieca. Uchylił okno. Świeże powietrze oderwało się od
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego