konwojujące nas od Gibraltaru: znaleźliśmy się na bezpiecznych wodach terytorialnych Wielkiej Brytanii, gdzie nie groziły nam już ataki niemieckich łodzi podwodnych, i nasz statek płynął teraz pośród archipelagu drobnych jak piegi wysepek, to bliższych wybrzeży irlandzkich, to angielskich,<br>i znów przyszedł mi na myśl kapitan Conrad, który prowadził swój niewielki żaglowiec po dalekich morzach południowych, zdany na łaskę wiatrów, bo tylko dzięki nim, gdy okazywały się pomyślne, mógł w końcu zawinąć do portu, do jakiego zmierzał,<br>i zastanawiałem się, czy już wówczas widział te szlaki, te miasta, tych ludzi, słowem, to wszystko, co znalazło się później na kartach jego powieści, pisanych