jeść, a chleb miał okropny smak błota, ale jadłam, bo mi mama kazała. Trzymałam ją za rękę i zasypiałam, a gdy się budziłam, jeszcze mocniej chwytałam jej dłoń. Mama zapewniała, że tej nocy na pewno nam się uda przejść na drugą stronę, i wciąż mi przypominała, jak się idzie do zagrody Kalinca. Ale znów nadszedł dzień, a my wciąż siedziałyśmy w wodzie. Pod koniec dnia strzały padały już rzadziej i zdawało się, że oprócz nas nikt już w sitowiu nie został. Mama wetknęła mi w usta resztę chleba z błotem. Potem przymknęłam oczy - zdawało się, że tylko na chwilę - a kiedy