daleki. Wkrótce okazało się, że oboje, dama w rysiach i ja, wysiadamy na rogu Królewskiej i Marszałkowskiej. Nadszedł przykry moment rozstania. <br>- Właściwie...chciałam o coś Pana poprosić... - powiedziała, ściskając mi dłoń na pożegnanie, po czym chwilę się zawahała - Nie, rozmyśliłam się. Po prostu nie śmiem. <br>- Ależ bardzo proszę! - byłem oczywiście zaintrygowany, zainteresowany w tym, by ten miły kontakt się tak nagle nie urwał. <br>- Nie, nie. Doprawdy nie śmię. Do widzenia Panu. <br> Odeszła Marszałkowską ku Świętokrzyskiej. Ruszyłem Królewską w stronę Zielnej. Staszek otwierał już sklep, kiedy nadszedłem i razem zabraliśmy się do zdejmowania desek z okien wystawowych. Nagle, w perspektywie dość pustej