Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
I wyszła. Nie znosił tych śniadań "na stojąco", z łypaniem na zegarek co trzydzieści sekund, w imię stresowej dialektyki, że "jeszcze nie tak późno, ale trzeba się pośpieszyć".
Połknąć. Popić. Zmiąć serwetkę. Na skwer.
Parafianie już wychodzili z kościoła i skręcali w stronę bramy cmentarnej. Wysocy dziś i godni w żałobnym przebraniu. Włączył się do pochodu i poczuł, że czas płynący jako tako naraz się zapadł, że śmierć spaliła jeden z ostatnich wiatrów, dzięki którym ta ziemia słuchała klechdy o masztach przebijających niebo i o żaglach wyciętych wprost w horyzoncie. Teraz wszystko zmalało.
Niska, podwójna brama cmentarza otwarta na oścież. Idą
I wyszła. Nie znosił tych śniadań "na stojąco", z łypaniem na zegarek co trzydzieści sekund, w imię stresowej dialektyki, że "jeszcze nie tak późno, ale trzeba się pośpieszyć". <br>Połknąć. Popić. Zmiąć serwetkę. Na skwer. <br>Parafianie już wychodzili z kościoła i skręcali w stronę bramy cmentarnej. Wysocy dziś i godni w żałobnym przebraniu. Włączył się do pochodu i poczuł, że czas płynący jako tako naraz się zapadł, że śmierć spaliła jeden z ostatnich wiatrów, dzięki którym ta ziemia słuchała klechdy o masztach przebijających niebo i o żaglach wyciętych wprost w horyzoncie. Teraz wszystko zmalało. <br>Niska, podwójna brama cmentarza otwarta na oścież. Idą
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego