były nadziewane nie tylko serem, ale kaszą albo kapustą, a jakby tego było mało, jeszcze pyszniły się przyrumienione bliny i placki ziemniaczane. Gdzieniegdzie częstowano ich nawet śmietaną. Gdy nasycili pierwszy głód, zaczęli wybierać dostatniejsze mogiły, na których nie było chudych i małych, tylko spęczniałe, dorodne pierogi. Z ruska żegnali się zamaszyście, dotykając wprzód prawego, a potem lewego ramienia, nabożnie poruszali wargami w gorącej modlitwie za zmarłych Iwanów i Kławdie, bijąc pokłony. Choć po prawdzie na tym gwarnym, rojnym, połykającym smakowite kęsy cmentarzu, na tych zapustach pełnych ruchu, barw i woni, nikt chyba nie myślał o śmierci. Zrazu Jurek przeżywał coś w