torfowiskiem, kiedy przybiegł Polek. Siedzieli nad brzegiem urwiska, które glinianą, wyżłobioną przez deszcze ścianą spadało na łeb, na szyję ku rzece. Polek chciał skrócić drogę, więc pędził skrajem zgorzeliska i poparzył sobie stopy. Czerwony torf, nawet jeśli nie kurzył się cieniutkim dymkiem, to i tak gdzieś w sobie trzymał spopielony żar, który przy lada wietrze zajmował się ledwo widocznym, przejrzystym płomieniem.<br>Widać było, że specjalnie czekali na niego.<br>- Jedry twoje pałki, kto ciebie tak podfanarzył? <br>- zdumiał się Kajaki.<br>- Obskoczyli mnie Górale, kiedy wracałem ze szkoły.<br>- A mówiłem, żeby razem iść? - spytał Łapa.<br>Bocian opuścił rękę z nieodstępnym lusterkiem.<br>- On Puciałłównę odprowadzał