pan wydzierasz w cudzym mieszkaniu! - krzyknął Zygmunt. - Tutaj jest pan Krabczyński, ten z bródką. Dziadzia, bogaty wujaszek z Ameryki przyjechał.<br>Dziadzia z pędzlem od golenia w ręku patrzał nieufnie na staruszka.<br>- To ja jestem... bardzom rad... pan do mnie?<br>- A właśnie, właśnie... szesnaście czterdzieści, jeśli się nie mylę, a zresztą zaraz zobaczę, mój kochasiu. <page nr=203> <br>- Co szesnaście czterdzieści?<br>Staruszek z czarującym uśmiechem skrzętnie przeszukiwał wypchaną teczkę, w końcu wyciągnął z niej kilka spinaczem złączonych papierów i wymachując nimi przed nosem Dziadzi, przedstawił się wreszcie.<br>- A ja to jestem egzekutorem, a te dokumenty to to, że szanowny pan jadł siedząc, w pewnej knajpce