go środowisko literackie, zrezygnował więc ze stanowiska, zwinął żagle i przeniósł się do Krakowa.<br>Początkowo dzielił mieszkanie z Arturem Sandauerem. Marian, pedant, miłośnik czystości i porządku, nie wiem czym pobudzony, napisał sąsiadowi w ubikacji, którą wspólnie używali: "Eurypides nie szczał pod kolumną". Na drugi dzień Artur mu odpisał: "I nie zatykał ujścia wielkim kawałem papieru gazetowego". Tak korespondencyjnie załatwiali obaj panowie małe konflikty sąsiedzkie.<br>Pewnego dnia Andrzejewski, Dygat, Wyka i Promiński, każdy z innych pobudek osobistych, spotkali się i popili w knajpie przy ulicy Kościuszki. Jeden przeżywał chwilową niemoc twórczą, żona drugiego wyjechała z Krakowa, trzeci w ogóle zawsze szukał okazji