adeptów sztuki aktorskiej, którzy, uznawszy się za uczniów pani Marii, stworzyli jakby osobne grono w ówczesnym studio teatralnym przy Starym Teatrze. Ci wybitni w późniejszych latach aktorzy i reżyserzy, pełni niepokojów twórczych, a wtedy jeszcze nieporadni, jeszcze pełni kompleksów, biegli do niej jak do najczulszej matki, gdyż potrafiła dawać im zbawienne rady, prostować ścieżki i kształtować osobowości. Ileż czasu poświęcała młodym, którzy jeszcze nie byli otwarci, jeszcze dusili w sobie albo złe tradycje sceny, albo zahamowania nie pozwalające na szczerość i prostotę.<br>Ciocia liczyła sobie już ponad sześćdziesiątkę, a była jak żywe srebro, zawsze podniecona, zawsze zajęta czymś, co nie pozwalało