tego stopnia zdecydowany...<br>- Będziemy nadal czekać - dokończyłem. - No to czekaj! - powiedział. <page nr=121> - A kontakt z panem? Ja, zdaje się, nie mam pańskiego telefonu w Ostii - zastanowiłem się.<br>- Lepiej pisz na adres rzymski. Ja będę do willi wpadał często.<br>Na tym rozstaliśmy się. Poszedłem na górę, do swojego pokoju, spakować się. Musiałem zbierać się szybko, bo okazało się, że Campilli zabiera ze sobą służącego już dziś i że się śpieszy. Ledwie domknąłem walizkę, służący ją chwycił, zniósł do holu i zadzwonił po taksówkę. Z Campillim pożegnałem się jak najserdeczniej. Ostatecznie, nie mogłem go winić za to, że ma takie usposobienie, jakie miał: zapalne, ale