Typ tekstu: Książka
Autor: Bocheński Jacek
Tytuł: Tabu
Rok: 1965
jakby co, to stamtąd nie było ucieczki - nie, Diego - rzekłam i wydało mi się, że byłabym przy tej ścianie bezwolna i że już bym popadła tylko w moc Diega - nie, Diego, wolę sama z kraju. - No, mówię ci - powtórzył - bierz tamto posłanie, no, co z tobą, carissima, ułóż się, to zdmuchnę świecę. - Nie, Diego, ja zdmuchnę świecę.
- Co z tobą? - nastawał. - Boję się. - Czego? - Tych Basków i psa - powiedziałam, ale nieprawda, bo się bałam Diega, czy ja wiem zresztą, może nocy, może wiecznego potępienia, i co ja zrobiłam, Święta Mario Magdaleno, nic jeszcze nie zrobiłam, ale bałam się właśnie, że coś
jakby co, to stamtąd nie było ucieczki - nie, Diego - rzekłam i wydało mi się, że byłabym przy tej ścianie bezwolna i że już bym popadła tylko w moc Diega - nie, Diego, wolę sama z kraju. - No, mówię ci - powtórzył - bierz tamto posłanie, no, co z tobą, carissima, ułóż się, to zdmuchnę świecę. - Nie, Diego, ja zdmuchnę świecę.<br>&lt;page nr=9&gt; - Co z tobą? - nastawał. - Boję się. - Czego? - Tych Basków i psa - powiedziałam, ale nieprawda, bo się bałam Diega, czy ja wiem zresztą, może nocy, może wiecznego potępienia, i co ja zrobiłam, Święta Mario Magdaleno, nic jeszcze nie zrobiłam, ale bałam się właśnie, że coś
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego