Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Opowiadania drastyczne
Rok powstania: 1968
gdy zjawili się dwaj pielęgniarze i wyprowadzili szaleńca. Pozostali panowie wyszli za nimi.
- A więc Amblard znowu trafił do gwałtowni - rzekła obojętnym głosem Monika, używając określenia pielęgniarzy, którzy gwałtownią nazywali pawilon zachodni. Przeciągnęła się leniwie, przeszła do mojej sypialni i rzuciła się na tapczan.
- Chodź tu do mnie, Wit - rzekła zduszonym szeptem. - Wit, mam ci coś do powiedzenia, słyszysz? Wit! Wit!
Moje spieszczone przez nią imię brzmiało jak francuskie "vite".
Słuchałem z rozdrażnieniem jej nawoływań:
- Prędko, prędko, no chodź!
- Zaraz, za chwilę.
Mówiąc to, udałem, że idę do łazienki. Tymczasem jednak niepostrzeżenie wymknąłem się z pokoju. Dyżurnej pielęgniarki nie było na
gdy zjawili się dwaj pielęgniarze i wyprowadzili szaleńca. Pozostali panowie wyszli za nimi.<br>- A więc Amblard znowu trafił do &lt;orig&gt;gwałtowni&lt;/&gt; - rzekła obojętnym głosem Monika, używając określenia pielęgniarzy, którzy &lt;orig&gt;gwałtownią&lt;/&gt; nazywali pawilon zachodni. Przeciągnęła się leniwie, przeszła do mojej sypialni i rzuciła się na tapczan.<br>- Chodź tu do mnie, Wit - rzekła zduszonym szeptem. - Wit, mam ci coś do powiedzenia, słyszysz? Wit! Wit!<br>Moje spieszczone przez nią imię brzmiało jak francuskie "vite".<br>Słuchałem z rozdrażnieniem jej nawoływań:<br>- Prędko, prędko, no chodź!<br>- Zaraz, za chwilę.<br>Mówiąc to, udałem, że idę do łazienki. Tymczasem jednak niepostrzeżenie wymknąłem się z pokoju. Dyżurnej pielęgniarki nie było na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego