zatrzymać.<br>Na ścieżce, wyschłej od słońca i popękanej jak skóra chleba, leżało kilka płatów żabiego skrzeku a tuż obok - mokry jeszcze kij.<br>Ktoś przechodził tędy przede mną, niedawno.<br>Skrzek był jeszcze świeży, soczysty, wibrujący.<br>I nagle na moich oczach rzuciły się nań duże mrówki, czerwono-czarne i czarne - zbiegały się zewsząd, rozrywały łup, unosiły go krętymi ścieżynkami ku swoim tunelom i kopcom, i znowu zawracały.<br>Lecz gdy skrzeku zostało już niewiele, czerwono-czarne mrówki uderzyły na czarne - rozgorzała zajadła bitwa.<br>Sczepiały się szczękami, łapkami,wiły się i tarmosiły wśród obsychającego szlamu.<br>To nie trwało długo.<br>Skrzep znikł do szczętu, mrówki odeszły