przekupki w wypłowiałej chuście. Ale na szczęście nie pojawiła się tutaj, obowiązki macierzyńskie spełniając za pomocą korespondencji.<br><br><br> Razu pewnego niespodziewanie przyjechała babka Kamieńska. Pachniała lawendą. Na jej widok zbudziła się znów tęsknota za rodzinnymi stronami, za drzewami w ogrodzie, za obrazami na ścianach, za starymi meblami, szufladami pachnącymi suszonymi kwiatami, ziołami... Po pożegnaniu, gdy zamknęła się za babką furta, wybiegła do ogrodu, szlochając... Po wielu godzinach szukania, o późnym zmroku znaleziono półprzytomną Lizię w najdalszym zakątku, wtuloną w gęste krzewy.<br><br> Przeleżała kilka dni z dużą gorączką, a gdy pojawiła się w klasie, pierwszym widokiem był czerwony kawałek sukna zawieszony na szyi