Nie, nie chciałem nic pamiętać. Patrząc zresztą na Kozę, odechciewało<br>mi się cokolwiek pamiętać. Bez ciągłego przymuszania się trudno byłoby<br>uwierzyć, że to ten sam płowy, drobny, chudy jak patyczek Koza. Cały<br>czas w rozkroku na krześle, bo brzuch wylewał mu się wielką falą znad<br>paska u spodni, jakby przybór znad brzegu, że miało się ochotę<br>powiedzieć, odepnij się, Koza, nie męcz się tak. A w rozpulchnionej<br>twarzy jedynie przy najlepszej woli dało się odnaleźć ślady dawnych<br>rysów Kozy. Wyłysiały, wciąż pocierał się po tej łysinie, pocącej mu<br>się jakby od nieustającego naporu tej pamięci. A pamiętasz? Ta pamięć<br>rozsadzała go