Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
przykrywaliśmy sobie rękoma swoje skurczone ze strachu ptaszki, które mimo podniet nie chciały rozwinąć skrzydełek, i na próżno tłumaczyliśmy, pojąwszy wreszcie ich zamiary, że nigdy tego nie robiliśmy, że jesteśmy za mali, żeby spełnić ich żądania - dziewuchy nie przestawały nalegać: koniecznie chciały... no, nic innego, tylko żeby im sdiełat' riebionka, zrobić dziecko, bo z mładiencom, z niemowlęciem, z maleństwem, ich los się odmieni, ciężarne, a więc dorosłe, nie będą musiały wracać do sierocińca...
i Kuba znów przerwał, jakby zaschło mu w gardle, i dotknął językiem spieczonych warg, i dopiero po chwili podjął opowieść:
- a my, wycieńczeni głodem, którego nie zaspokoił suchar
przykrywaliśmy sobie rękoma swoje skurczone ze strachu ptaszki, które mimo podniet nie chciały rozwinąć skrzydełek, i na próżno tłumaczyliśmy, pojąwszy wreszcie ich zamiary, że nigdy tego nie robiliśmy, że jesteśmy za mali, żeby spełnić ich żądania - dziewuchy nie przestawały nalegać: koniecznie chciały... no, nic innego, tylko żeby im sdiełat' riebionka, zrobić dziecko, bo z mładiencom, z niemowlęciem, z maleństwem, ich los się odmieni, ciężarne, a więc dorosłe, nie będą musiały wracać do sierocińca...<br>i Kuba znów przerwał, jakby zaschło mu w gardle, i dotknął językiem spieczonych warg, i dopiero po chwili podjął opowieść:<br>- a my, wycieńczeni głodem, którego nie zaspokoił suchar
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego