uważać się za obcesowo i z przyczyn jej duchowej ignorancji odtrąconego, genialnego szaleńca; ubliżałem komuś, kto rzekomo czekał na mnie przed domem, od chujów, rwałem się, by wyrzucić mu przez okno fotel, a wszystko na jej oczach, więc strach, niechęć i niesmak były jej świętym prawem.<br>Pewnie miłość mogłaby to zrównoważyć, ale przecież Milena nie kochała mnie.<br><br> Ze szpitala wyszedłem w czerwcu, w szkole już się nie zjawiłem, więc nie spotkałem Mileny. Zaliczyłem drugą klasę przez kuratoryjne egzaminy, a zaraz potem wyjechałem do Paryża, gdzie Andr‚ załatwił mi ostatni krzyk neurologicznej diagnostyki, tomograf, dzięki któremu ostatecznie przekonałem się, że nie