Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
sposób uśmiechać się do mego ojca, do Tekli, do kiści bzu, do przelatującej pszczoły... Po prostu nie umiała uśmiechać śię inaczej. A całusa posłała mi dlatego, że jej śliczne, ruchliwe palce zawsze musiały tańczyć w powietrzu jak elfy.

W warsztatach kolejowych działy się jakieś bardzo zagadkowe sprawy, bo gdy ojciec zwichnął rękę i kilka dni został w domu, co rano przychodzili do niego na długie narady nieznani brodaci ludzie w robotniczych bluzach. Matka często wchodziła do gabinetu ojca i wracała stamtąd z wypiekami na twarzy. Raz nawet przyjechał z Nowych Sokolników Stiebłow i po wyjściu tajemniczych gości został u nas na
sposób uśmiechać się do mego ojca, do Tekli, do kiści bzu, do przelatującej pszczoły... Po prostu nie umiała uśmiechać śię inaczej. A całusa posłała mi dlatego, że jej śliczne, ruchliwe palce zawsze musiały tańczyć w powietrzu jak elfy.<br><br>W warsztatach kolejowych działy się jakieś bardzo zagadkowe sprawy, bo gdy ojciec zwichnął rękę i kilka dni został w domu, co rano przychodzili do niego na długie narady nieznani brodaci ludzie w robotniczych bluzach. Matka często wchodziła do gabinetu ojca i wracała stamtąd z wypiekami na twarzy. Raz nawet przyjechał z Nowych Sokolników Stiebłow i po wyjściu tajemniczych gości został u nas na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego