nosił wieszcz.<br>Mój Adam gardzi wprawdzie piórem,<br> Lecz przy maszynie wiernie tkwi,<br>I uderzając w klawiaturę<br> W natłoku myśli marszczy brwi.<br><br>Skupiona twarz, dziwaczna poza,<br> Klawiszy klekot znów i znów,<br>I tak powstaje jego proza -<br> Ta wyszukana magia słów.<br>Zbiór literackich naszych plonów<br> O dwa zeszyty grube wzrósł,<br>I biegne życie Robinsonów<br> Napełnił darem szczodrych muz.<br><br>Cóż pozostało nam, Adamie,<br> Gdy świat się stał jak ciemny loch,<br>Gdy demon wojny kości łamie,<br> A na ołtarzach dymi proch.<br>O ileż lepiej w wyobraźni<br> Nierzeczywisty tworzyć byt,<br>Ażeby w bycie tym wyraźniej<br> Usłyszeć noży ostry zgrzyt.<br><br>Adamie, trudno żyć w tych czasach,<br> Gdy