lecz krótki żywot.<br>Tamtego wieczoru czytałem powieść Jalu Kurka o prowincjonalnym nauczycielu i hiszpance szalejącej na Podhalu. Mama wysłała mnie kiedyś po dziką różę, robiła z niej konfitury i dżemy, którymi przekładała rolady, wypełniała tłuste pączki; w poszukiwaniu tej rzadkiej ingrediencji zawędrowałem aż na koniec wsi, pod tamten dom i żywopłot z róży, który tak pieczołowicie i starannie Jalu Kurek pielęgnował. <br>Nigdy nie pozbyłem się wyrzutów sumienia. Czytałem więc o grypie i o losach wiejskiego nauczyciela, co stanowiło, tak myślałem, jakąś formę zadośćuczynienia, w głębi duszy bowiem pragnąłem jak najszybciej ów wstydliwy dług spłacić, pozbyć się nieznośnego ciężaru, i właśnie wtedy