Z opowiadań babki pamiętam, że był dobry, darmo leczył ubogich i robił różne facecje, czyli był żartownisiem. Przygniata mnie ciemność, która otacza egzystencje niemożliwe do wyobrażenia: ten lekarz, jego żona, czyli moja prababka, i widzę tylko moją babkę, nie dalej. Także w ciemność pogrążyły się całe Inflanty i majątek Imbrody. Łapię się na pytaniu, w jakim języku mówili tam chłopi. Pewnie po łotewsku.<br><br><tit> Jędrychowski, Stefan, czyli w Klubie Włóczęgów Robespierre.</> Szliśmy razem po drogach, nizinnych i górskich, i nie brakowało mi uporu, ale kiedy moja wola słabła, a nogi domagały się odpoczynku, Stefan parł naprzód, najoczywiściej samym napięciem woli. Tak samo