Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Wprost
Nr: 11.28
Miejsce wydania: Poznań
Rok: 1999
Londynie. Włodzimierz Lubański został w Belgii. Przez dwa lata prowadził kawiarnię w Lokeren. - To był niewypał, staliśmy się z żoną niewolnikami własnego biznesu - wspomina. Później ukończył szkołę trenerską działającą przy belgijskiej federacji piłkarskiej, ale sukcesów w tym zawodzie nie odniósł. - To nerwowe i niepewne zajęcie, a na dodatek posadę w AC Milan lub Barcelonie dostają tylko nieliczni - mówi Lubański. - Dlatego wybrałem pracę me- nedżera. Można powiedzieć, że prowadzę małą prywatną hurtownię zawodników. Opiekuję się dwudziestoma piłkarzami, dbam o ich interesy, załatwiam nowe kontrakty, negocjuję z szefami klubów. Większość piłkarzy w mojej grupie to Polacy, ale są też Belgowie, niezły Brazylijczyk, Holender
Londynie. Włodzimierz Lubański został w Belgii. Przez dwa lata prowadził kawiarnię w Lokeren. - To był niewypał, staliśmy się z żoną niewolnikami własnego biznesu - wspomina. Później ukończył szkołę trenerską działającą przy belgijskiej federacji piłkarskiej, ale sukcesów w tym zawodzie nie odniósł. - To nerwowe i niepewne zajęcie, a na dodatek posadę w AC Milan lub Barcelonie dostają tylko nieliczni - mówi Lubański. - Dlatego wybrałem pracę me- nedżera. Można powiedzieć, że prowadzę małą prywatną hurtownię zawodników. Opiekuję się dwudziestoma piłkarzami, dbam o ich interesy, załatwiam nowe kontrakty, negocjuję z szefami klubów. Większość piłkarzy w mojej grupie to Polacy, ale są też Belgowie, niezły Brazylijczyk, Holender
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego