Typ tekstu: Książka
Autor: Dukaj Jacek
Tytuł: Czarne oceany
Rok: 2004
rzucił się do Mariny. Przewrócił ją na bok, wyszarpnął spod bezwładnego ciała płaszcz. Światła! Włączył zawinięty wokół prawego przedramienia ledpad. Lewą ręką grzebał po kieszeniach skrytych w fałdach czarnego materiału. Z furią wygarnął zawartość. Wreszcie je spostrzegł. Nieporadnymi palcami złapał jedną, przytknął do szyi, przycisnął. Tfch! I lód w żyłach. Aa-aa...! Zapadał się. Kollaps jaźni.
Przypomniał sobie, jak tu wskoczą. Przypomniał sobie jasno i wyraźnie (w końcu zaledwie minuta różnicy). Najpierw dwóch, potem trzech. Zastrzelą. Pamięć krótkiego bólu (menadżer szybko uśmierzy), żywa, kompletna - lecz przecież pamięć doznania nie jest doznaniem. Więc już przybliżenia, odbicia, asocjacje; nie cierpiał. Jakby omdlewał. Spadnie
rzucił się do Mariny. Przewrócił ją na bok, wyszarpnął spod bezwładnego ciała płaszcz. Światła! Włączył zawinięty wokół prawego przedramienia &lt;orig&gt;ledpad&lt;/&gt;. Lewą ręką grzebał po kieszeniach skrytych w fałdach czarnego materiału. Z furią wygarnął zawartość. Wreszcie je spostrzegł. Nieporadnymi palcami złapał jedną, przytknął do szyi, przycisnął. Tfch! I lód w żyłach. Aa-aa...! Zapadał się. Kollaps jaźni. <br>Przypomniał sobie, jak tu wskoczą. Przypomniał sobie jasno i wyraźnie (w końcu zaledwie minuta różnicy). Najpierw dwóch, potem trzech. Zastrzelą. Pamięć krótkiego bólu (menadżer szybko uśmierzy), żywa, kompletna - lecz przecież pamięć doznania nie jest doznaniem. Więc już przybliżenia, odbicia, asocjacje; nie cierpiał. Jakby omdlewał. Spadnie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego