siły, nim udało się nam wepchnąć kilka z nich w głąb, tak że odsłoniły wąskie wejście, i nie bez obaw, ale z nadzieją przecisnęliśmy się przez szczelinę i zagłębiliśmy się w mrok; na szczęście przezorny Hamid o niczym nie zapomniał: po chwili zapłonęła lampka oliwna, taka jak w baśni o Aladynie, rozświetlając ciemności, i szliśmy z pochylonymi głowami biegnącym w dół niskim korytarzem, który doprowadził nas w końcu do sklepionego okrągłego pomieszczenia,<br>i Sonia pierwsza rzuciła się odważnie do złotego sarkofagu, stojącego na ułożonym z ciemnych głazów podwyższeniu, i uchyliła wieko, które ustąpiło od razu, i nie zlękła się zmumifikowanych zwłok