dziecku. <br>Czuję, że Małgonią wstrząsają delikatne dreszcze. Odnowiciele dalej mamroczą swoje modlitwy. <br>- Panie Jezu. W Twoim imieniu jest życie. Panie Jezu.<br>Robert zamyka oczy i dołącza do mamroczących. Nie odrywa rąk od brzucha Małgosi. Szmer szeptów i pomruków raz rośnie, potem znów cichnie, czasem na powierzchnię wydobywają się poszczególne słowa. Alleluja. Przyjdź. Jezu, ufam Tobie. Wychwytuję też, ja, niepoprawny hobbista i poszukiwacz sensacji, zaczątki ich modlitwy językami. Ania artykułuje jakieś teksty w zdecydowanie obcym narzeczu. Wtem oazowa dziewuszka mówi na głos, jakby nieświadoma wyciszenia innych: <br>- Jezus. - I powtarza jeszcze głośniej, miłosnym tonem, w którym jest wszystko: uwielbienie, całkowite oddanie służebnicy, niewolnicy