Wpłynęliśmy łodzią do Grotta Azzura, najpiękniejszej ze wszystkich, i siedząc na kołyszącej się pode mną ławeczce z nie zmąconym niczym zachwytem patrzyłam na kolorystyczny cud, który jawił się przed moimi oczyma. Mogłam się temu przyglądać bez końca, wciąż nie umiejąc uwierzyć, że to, co widzę, rzeczywiście istnieje.<br>Następnie spojrzałam na Apolla Belwederskiego przy wiosłach i aż coś we mnie jęknęło, bo zawsze miałam wysoko rozwinięte poczucie estetyki. Uznałam, że scena wymaga poetycznego uzupełnienia, a skoro on nic nie mówi, to muszę ja. Jego, miejmy nadzieję, dławi nadmiar wzruszenia.<br>- Masz oczy zupełnie takie same jak to - powiedziałam rzewnie, acz przypadkiem zgodnie z