lekceważyłbym gestów. To są konkretne, realne i ważne działania. Pewna płytka technokratyczna mentalność, która za rzeczywiste uznaje jedynie to, co mierzalne, potrafi je deprecjonować, gorzej jednak, gdy pośród teologów nie rozumie się wagi symbolicznych działań. Czy Pan Jezus, obmywając nogi uczniom, nie posłużył się "gestem"? Czy zgoda na to, by Apostoł Tomasz obejrzał rany Chrystusa, nie była "gestem"? Zresztą, to po drugie, każde konkretne poczynanie, jeśli chce się je zdeprecjonować, można nazwać "gestem", a nawet jeśli jest to konsekwentny ciąg poczynań, to zawsze można określić go jako jedynie "szereg gestów".<br>Symboliczne gesty tworzą pewien kod porozumienia, kreują zbiorową wyobraźnię, ukazują wolę