się najwyższej jakości. Nie były dobre, nie umożliwiały precyzyjnego zaplanowania działań. Trzeba było powtórzyć zrealizowaną już misję. Tym razem wybrał zupełnie inny model działań. Tym razem poszedł do celu na bardzo małej wysokości i został wykryty na ekranach radiolokatorów na tyle późno, że nie dał niestety już żadnych szans myśliwcom. Artylerzyści także nie zdziałali wiele, choć w końcu otworzyli spóźniony, bezładny ogień. Tym razem zdjęcia okazały się dobre, wyraźne, takie jak należy.<br>Ten niewątpliwy sukces nie był niestety końcem realizacji postawionego wcześniej zadania. Uczestnicząc wraz z grupą samolotów myśliwsko-bombowych nalocie trzeba było jeszcze wykonać konieczne w wypadku grupowego uderzenia rozpoznanie