do pół łydki. Klepię w laptopa i niezbyt poręczną myszką w postaci pipka pokrytego gumką próbuję tasować kolejność wersów, gdy czuję, jak przeszywa mnie dreszcz. Dziewczyna, która zbliża się do stolika ustawianego jakieś dwa metry od mojego - to Monika. Pochylam się nad laptopem, zastanawiając się, skąd tu się mogła wziąć. Asystent, ulokowawszy ją, zbliża się do mnie i szepcze: <br>- Reprezentantka sponsora, Fan Cosmetics. <br>Dla ciebie, synku - myślę sobie - reprezentantka sponsora, dla mnie Monika. Albo Mona, albo Moni. Podnoszę głowę znad laptopa i niestety, w naszych spojrzeniach jest wszystko: całe te minione kilkanaście lat, gdy ja byłem jej homme fatal, a ona