i ciężkie ich skrzydła udawały lot.<br>Słysząc skrzypienie uklepanej warstwy piachu, szybkie stąpanie Margit, aż zagryzał wargi: wariatka, nie mógłbym jej uratować. Chłodem przeniknął żal, że mogliby oboje... Ja też. Zostałbym z nią. I jakoś łatwiej o tym pomyśleć, gdy woda ciepłym jęzorem liże stopy, niż: odpłynę z nią do Australii.<br>- Kawał drogi do hotelu - Margit ze zdziwieniem odezwała się za nim. Ale nas zniosło... Mógłbyś poczekać. Niewiele cię obchodzę.<br>- Samaś chciała. Jestem głodny - przyspieszał kroku, widząc, jak jej cień go wyprzedza.<br>- A ja jestem szczęśliwa - maszerowała przy nim, odciskając głębokie ślady, które tuż za nimi morze zacierało, uklepując, jakby przypominało