Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
sprężyna doszła do kresu i mechanizm ustał. Jej zlepione włosy lśniły - od śnieżnej rosy? Własnego potu? Czegoś innego? Wydawało się, że na głowie ma płat pergaminowego papieru. Oczy zapadły się w głąb, były nieobecne, świadomie niczego nie rejestrowały. Podbródek drżał intensywnie, jak u odratowanej topielicy. Tak chciał ją przytulić, ogrzać. Baba dudniła dalej swoje. - To było tak, moja starsza, Maryśka, mówi do mnie: mama, popatrz sama, co się dzieje. Pani pisarzowej na głowę padło, chodzi ciurkiem w te i nazad, coś musi nie tak. Ja do niej: głupia jesteś, pani pisarzowa, ona już nie nasza, ona miastowa, myślę, jaka gimnastyka albo
sprężyna doszła do kresu i mechanizm ustał. Jej zlepione włosy lśniły - od śnieżnej rosy? Własnego potu? Czegoś innego? Wydawało się, że na głowie ma płat pergaminowego papieru. Oczy zapadły się w głąb, były nieobecne, świadomie niczego nie rejestrowały. Podbródek drżał intensywnie, jak u odratowanej topielicy. Tak chciał ją przytulić, ogrzać. Baba dudniła dalej swoje. - To było tak, moja starsza, Maryśka, mówi do mnie: mama, popatrz sama, co się dzieje. Pani pisarzowej na głowę padło, chodzi ciurkiem w te i nazad, coś musi nie tak. Ja do niej: głupia jesteś, pani pisarzowa, ona już nie nasza, ona miastowa, myślę, jaka gimnastyka albo
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego