dziś, <br>nie dawniej, stoi sama przy oknie. - Chociaż na chwilę!<br>Skąd. Babce nigdy niczego nie brakuje. Nawet tchu, gdy tak wyprostowana <br>maszeruje pod górę. Prawie wyprostowana. Po czterdziestu dziewięciu <br>stopniach schodów, które, choćby na krótko, odbierają <br>dech każdemu. Jej też, Dominice. Nawet Pawłowi. Ale Paweł <br>zwykle biegnie po tych schodach...<br>Babka już jest na ścieżce. Zaraz stanie na tle nieba - ciemna <br>figurka na białej wyrwie, nad jarem - drogą. Potem zniknie. <br>Dominika będzie mogła odejść od okna i zacząć <br>się zastanawiać.<br>Czasu ma dość, do siódmej.<br>Co ma powiedzieć mamie? I czy w ogóle zrobić to <br>dziś? Mama pójdzie, oczywiście, do babki