tych spacerach, które kończyły się nad ranem, na bulwarze nad Wisłą. Wtedy jeszcze nie było pieszczot, nie było dotyków, nawet nie było zbyt wiele słów, w tej ciszy, w tym spokoju nieśpiesznie coś się rodziło. Coś, czego nigdy bym się po sobie nie spodziewała.<br>Potem wyrzuciłam, potargałam wszystkie te zeszyty. Bałam się, że pewnego dnia ciekawość albo chwila słabości skłoni Cię do sięgnięcia po jeden z nich, i przeczytasz coś, czego nie zrozumiesz. Było w nich za dużo mojej przeszłości, za dużo rzeczy, o których sama chciałabym zapomnieć, a co dopiero dzielić się tym z Tobą. Dziś myślę, że chyba jednak