Barany obserwują i krytycznie komentują to, co się dzieje na Rynku. Przez główny plac stolicy przewija się tylu ludzi, że naoczne spostrzeżenia baranów dają dostatecznie dużo materiału do uogólnień. Tak rozpoczyna się satyra:<br>Święte Pismo powiada: Jeśli przestaniecie<br>Wołać, kamienie będzie, kiedy wy nie chcecie.<br>Już tedy nasz czas przyszedł, Baranie, wołajwa,<br>Królom, panom, biskupom - wszem nie przepuszczajwa.<br>Wcale niezły pomysł nawiązania sytuacji wyjściowej dla satyry: biblijne "kamienie wołać będą, skoro wy nie chcecie" jest patetycznym osądem zgody na zło. Nie ma więc w Rzeczypospolitej nikogo, żadnej postaci konkretnej czy społecznie reprezentatywnej, która by mogła podjąć dzieło krytyki. I od tej