ta droga. <br>- Szlak na Kamieniec - pierwszy ochłonął Notker Weyrach. - Dobra nasza. A i wasza też, panie von Sagar. Bo to ten sam kierunek, co dom, kędy wam tak pilno. W konie, comitiva!<br>*<br>- Są - zameldował wysłany na zwiad Hubercik, opanowując tańczącego konia. - Są, panie Buko. Jadą cugiem, wolno, gościńcem w kierunku Barda. Luda ze dwudziestu, wśród nich ciężkozbrojni. <br>- Dwudziestu - powtórzył w niejakim skupieniu Woldan z Osin. - Hmmm...<br>- A czegoś się spodziewał? - spojrzał na niego Weyrach. - Kto, myślałeś, wyrżnął i potopił poborcę z orszakiem, franciszkanów i pątników nie licząc? Hę? Tomcio Paluch?<br>- Pieniądze? - spytał rzeczowo Buko. <br>- Jest kolebka - Hubercik podrapał się w ucho