przerwała Henrysia. <br>- Wcale? Ach, prawda, nie jedliśmy. No, a tę noc przewędrowaliśmy lasem. Może to i nic dziwnego, że jesteśmy trochę zmęczeni. Nie trać ducha, Henrysiu. <br>Ach, jakże byłoby dobrze rozpłakać się! <br>Henrysia powiedziała nienaturalnie swobodnym głosem: <br>- Nie bardzo jestem zmęczona i jeść mi się nie chce. Czego ten głupi Bobek znów się śmieje? <br>Las się skończył, a zaczynał się wielki, złoty łan zboża. Z tego miejsca nie było widać wsi ani ludzi, ani zwierząt - nic, jeno ten łan falujący po obu stronach drogi jak rozkołysane morze. <br>Henrysia usiadła na ziemi. <br>- No, dobrze - powiedział ojciec - widzę, że nie możesz iść dalej